Zaczęło się od taksówek. Dokładnie pięć lat temu, w 2015 roku aplikacja Ubera zaczęła łączyć ze sobą kierowców i pasażerów w Polsce. Po dwóch latach działalności do swojego portfolio usług oferowanych w naszym kraju, firma dołączyła Uber Eats – platformę, za pomocą której można zamówić jedzenie z dowozem. W październiku 2019 roku, amerykański gigant wprowadził do Polski kolejną usługę – Uber Freight.
Polska na podium
Polska jest trzecim krajem w Europie, po Holandii i Niemczech, w którym możliwe jest korzystanie z aplikacji Uber Freight. Jak czytamy na stronie Ubera, narzędzie pozwala łączyć przewoźników towarów z firmami spedycyjnymi, oferując ceny ustalane z góry, szybkie płatności i możliwość zarezerwowania przewozu ładunku za pomocą jednego kliknięcia. Uber podkreśla, że spedytorzy otrzymują nie tylko dostęp do ogromnej bazy przewoźników, ale również możliwość monitorowania przewozu ładunku w czasie rzeczywistym. Dodatkową zaletą aplikacji jest także gwarancja płatności. Przewoźnik jest opłacany za pośrednictwem samego Ubera, a czas oczekiwania na przelew to zaledwie 7 dni. Ponadto, firma uważa, że rozwiązania cyfrowe, takie jak Uber Freight, mogą mieć kluczowe znaczenie dla połączenia spedytorów ze sprawdzonymi przewoźnikami, w celu przewiezienia ich towarów i wspierania dalszego wzrostu gospodarczego. Czy rzeczywiście tak jest?
Rękawice rzucone
Swoje wejście na polski rynek Uber Freight ogłosił podczas konferencji HyperLOG w Łodzi. Na tej samej konferencji, Bogdan Kosturek, wiceprezes ds. technologii Platformy Trans.eu wyraził przekonanie, że model podboju rynku, który amerykański gigant sobą reprezentuje (kuszące stawki za frachty i szybkie płatności) z czasem okaże się tragiczny w skutkach. – W dłuższej perspektywie spowoduje to wyeliminowanie konkurencji – głównie tradycyjnych spedycji – nie będą zwyczajnie w stanie konkurować o przewoźników w warunkach tak nierynkowej marży. Gdy rynek zostanie w ten sposób oczyszczony, kilku graczy może stać się faktycznymi monopolistami. Uzależnią oni od siebie przewoźników i załadowców i będą mogli dyktować im swoje stawki – ocenił w wywiadzie dla portalu Trans.INFO.
Wiceprezes ds. technologii Platformy Trans.eu nie wierzy w zapewnienia Daniela Buczkowskiego, szefa ekspansji Ubera na Europę, który na HyperLOG uspokajał, że transport to nie jest rynek, w którym zwycięzca bierze wszystko. W wywiadzie sugeruje, że na zapewnieniach Buczkowskiego może opierać się taktyka firmy. Co więcej przypomniał, że na slajdach prezentacji szefa ekspansji Ubera na Europę, na którym prezentował układ rynku, pokazał tylko załadowców i przewoźników. Nie było na nim spedytorów. – Zagrożone są tylko małe i średnie spedycje, które nie będą w stanie konkurować technologicznie i finansowo. Upadną, zostaną przejęte albo, w najlepszym przypadku, schowają się w jakiejś niszy ładunków specjalnych, nieatrakcyjnych dla Ubera. Duzi, bogaci operatorzy logistyczni zostaną. Zresztą już teraz każdy z nich tworzy własne rozwiązania, jakby wewnętrzne giełdy swoich ładunków, którymi kusi przewoźników – czytamy w wywiadzie. – W pewnym stopniu zagrożone są TMS-y, z których te spedycje tradycyjne obecnie korzystają. Nie tylko dlatego, że stracą klientów, ale też dlatego, że spedycje cyfrowe dużą część operacji wykonywanych za pośrednictwem TMS-ów – mają zaszyte w sobie. Zagrożone są giełdy transportowe, takie jaką jeszcze nie tak dawno byliśmy, zanim przekształciliśmy się w platformę logistyczną. No i na końcu zagrożeni są tak naprawdę też wszyscy przewoźnicy i załadowcy, którzy stracą możliwość swobodnego wyboru tak ważnego dla otwartego rynku – ostrzega Bogdan Kosturek. Zmniejszenie podmiotów na rynku, to nie jedyny problem. Dużo ważniejszym jest to, że branża nie będzie mogła dalej tak dynamicznie się rozwijać. – Wytworzą się bowiem odizolowane wyspy przewoźników i załadowców, zamknięte wokół spedytorów cyfrowych albo operatorów, a nawet TMS-ów (bo i one próbują tu swoich sił). Każdy z nich chce mieć przewoźników tylko dla siebie, w swojej aplikacji. Nowe technologie, w takim wydaniu nie rozwiążą palących problemów branży. Proszę zwrócić uwagę, że popyt na transport regularnie rośnie, a dostępność przestrzeni ładunkowej stoi w miejscu albo spada. Brakuje nam kierowców, normy ekologiczne i zdrowy rozsądek sprawiają, że też nie możemy w nieskończoność pomnażać swojej floty. W związku z tym musimy jak najlepiej wykorzystać zasoby, które już posiadamy, wycisnąć z każdej trasy i naczepy tyle, ile się da. To nam obiecywała technologia. Gdy te wszystkie zasoby będą odizolowane od siebie na zamkniętych wyspach – będzie to niemożliwe. Nie będzie współpracy, dzielenia się przestrzenią ładunkową. To nie jest prawdziwa optymalizacja – zaznacza w rozmowie z Trans.INFO.
Wiceprezes ds. technologii Platformy Trans.eu widzi jednak rozwiązania. Pierwszym jest platformizacja, czyli łączenie ze sobą na platformach logistycznych wszystkich, nawet małych wysp – spedytorów i tworzenie szerokiej społeczności przewoźników. Drugą potrzebą jest konieczność udostępnienia spedytorom tradycyjnym technologii, dzięki której każdy z nich może stać się spedytorem cyfrowym. – My w Trans.eu stworzyliśmy dokładnie takie narzędzie i to jest właśnie ta rękawica rzucona Uber Freight i każdej firmie, która zechce krępować otwarty rynek transportowy. Wobec tego nie nazwałbym tego nawet rękawicą, tylko raczej kołem ratunkowym dla zrównoważonego rynku – podsumowuje Bogdan Kosturek.
Zaufany partner?
Uber działa globalnie i w ten sam sposób podchodzi do rozwoju platformy Uber Freight na rynku logistycznym. Rozpoczęta w marcu ubiegłego roku ekspansja na rynkach europejskich to pierwszy krok do zwiększenia transparentności w branży i umożliwienia jeszcze lepszej współpracy na poziomie międzynarodowym. Wraz z rozwojem usługi w Polsce, firma ma zamiar stać się zaufanym partnerem zarówno dla przewoźników, spedytorów, jak i innych uczestników budujących rynek logistyczny w kraju i w Europie. Czy tak się stanie? Na ten temat, podczas grudniowej debaty, zorganizowanej w kontekście opublikowanego przez Polski Instytut Transportu Drogowego (PITD) raportu „Rewolucja technologiczna. Kierunki rozwoju branży TSL” dyskutowali przedstawiciele największych firm transportowych w Polsce.
– Nie traktuję Ubera jako konkurencji, bo ona zawsze była, jest i będzie. Dla mnie Uber jest przede wszystkim awangardą zmiany – mówił podczas debaty Jarosław Bartczak, general manager w XPO Transport Solutions Poland. W jego ocenie przedstawiciele branży TSL w Polsce nie muszą obawiać się amerykańskiego giganta, gdyż jak do tej pory żadnej firmie w Europie nie udało się pozyskać więcej niż 3 % rynku. – W Stanach Zjednoczonych dominuje rynek spotowy – stanowi on aż 80 % biznesu. Kontraktowy biznes, który dominuje w Polsce, za oceanem nie przekracza 20 %. Myślę, że to jedna z różnic, która powoduje, że Uber nie będzie miał szansy uzyskać tak ogromnego udziału w rynku, jaki ma w USA, aczkolwiek zauważamy, że ten trend się nieco zmienia. Nie zmienia to jednak faktu, że dla każdego jest miejsce w tej branży – zauważa Jarosław Bartczak.
Zdaniem Pawła Trębickiego, dyrektora generalnego i wiceprezesa w Raben Transport na wejściu Ubera mogą zyskać mali przewoźnicy. – Polski sektor transportowy jest rozdrobniony i zdominowany przez małych przewoźników. Podobnie jak na innych rynkach, ich największym wyzwaniem jest utrzymanie płynności biznesu. Platforma Uber Freight to dobre rozwiązanie dla małych firm, które nie mają wykształconego działu logistycznego i sporadycznie korzystają z usług firm transportowych. Dzięki niej mali przewoźnicy będą mogli bardziej aktywnie uczestniczyć w rynku oraz lepiej planować realizowane kursy – stwierdza.
Podobnego zdania jest Sebastian Plesiński, dyrektor ds. sprzedaży i marketingu w DSV Road. – Uber skłania nas na patrzenie w stronę innowacji w zarządzaniu transportem. Być może pokaże coś innowacyjnego, coś, co inni zaczną naśladować lub dostosowywać do swoich organizacji, żeby być bardziej efektywnym. Z pewnością jest to impuls, który pomoże europejskiemu sektorowi TSL – ocenia przedstawiciel DSV Road.
Zdania na temat platformy Uber Freight są podzielone. Czy przyniesie ona polskim firmom korzyści, czy może wręcz przeciwnie? Na odpowiedź przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać.
fot. Uber Freight