Na początku roku Mercedes-Benz poinformował pracujących dla niego przewoźników, iż oczekuje od nich obniżenia stawek frachtowych o 10%. Nowe stawki obowiązują od lutego. Decyzję producenta mocno skrytykował Federalny Związek Transportu, Logistyki i Utylizacji (BGL).
– Żądanie jest niezrozumiałe zarówno dla BGL jak i dla branży i nie może zostać zrealizowane. Obniżenie stawek frachtowych o 10% nie jest ekonomicznie wykonalne dla przedsiębiorstw transportowych
– powiedział PITD Philip Beushausen, rzecznik prasowy BGL, w komentarzu dla PITD.
Dodał, iż związek kategorycznie odrzuca dumpingowe żądania załadowców wobec przewoźników.
Rzecznik BGL twierdzi, iż przy marżach przewoźników w Niemczech na poziomie 0,3-2% „dalsza obniżka stawek frachtowych nie jest możliwa”.
Przedstawiciel urzędu federalnego częściowo winą obarczył przewoźników z Europy Wschodniej.
– Wiele niemieckich firm nie jest już w stanie przeciwstawić się presji cenowej ze strony konkurencji z Europy Wschodniej
– twierdzi Philip Beushausen.
Przewoźnicy uginają się pod worem kosztów
Żądanie niemieckiego producenta aut następuje w momencie, gdy koszty operacyjne przewoźników od dobrych kilku kwartałów stale rosną. Indeks kosztów osobowych w transporcie i gospodarce magazynowej w Niemczech na koniec III kw. 2024 r. wzrósł o 5% rok do roku, według danych Eurostatu.
Z kolei najnowszy raport Transport Intelligence przytacza dane z których wynika, iż w Niemczech wzrosły także pozostałe koszty operacyjne, zwłaszcza te związane z obsługą pojazdów. Wydatki na opony w Q4 kw. 2024 r. były 2,4% wyższe rok do roku, koszty napraw i utrzymania – o 5,4%. Prawdziwie wystrzeliły zaś koszty ubezpieczeń ciężarówek – były wyższe aż o 33% rok do roku.
A wisienką na torcie obciążeń kosztowych niemieckich przewoźników jest wprowadzona w grudniu 2023 r. podwyżka opłat drogowych (związana z wprowadzeniem opłaty środowiskowej). W efekcie od ponad roku koszt użytkowania niemieckich dróg płatnych jest o 83% wyższy niż przed wspomnianą podwyżką.
Mercedes ma swoje powody
Ciężko będzie jednak oczekiwać od producenta wycofania się ze swoich żądań. Nie tylko bowiem dla przewoźników rzeczywistość jest mało różowa. Mercedes-Benz ostro tnie wszelkie możliwe koszty po tym, jak wyniki finansowe za 2024 r. pokazały mocny zjazd. Przychody producenta aut spadły o 4% rok do roku, a zysk netto był niższy rok do roku aż o 28%.
Za spadek odpowiedzialne są gorsze wyniki sprzedaży, które wpadły wolumenowo o 4%. Na najważniejszym rynku firmy – w Chinach – Mercedes-Benz doświadczył już 7% obniżki wolumenów. Mocno też tąpnął rynek pojazdów elektrycznych – aż 24% mniej elektryków znalazło nabywców w 2024 r. niż rok wcześniej.
W efekcie Mercedes-Benz ogłosił program redukcji kosztów produkcji – o 10% do 2027 r. To jednak dopiero początek – do 2030 r. koszty mają spaść o dalsze 20%.
Trudna sytuacja producenta nie jest jednak dla BGL żadnych usprawiedliwieniem.
“Niepowodzenia przemysłu motoryzacyjnego nie mogą być finansowane krzyżowo przez sektor transportowy. Niemiecka gospodarka i niemiecki sektor małych i średnich przedsiębiorstw nie zostaną ożywione przez dumpingową konkurencję” – podkreślił związek w komunikacie prasowym.
Philip Beushausen dodał także, iż w opinii BGL to załadowcy powinni ponosić większą odpowiedzialność i dostosowywać stawki frachtowe do realiów biznesowych.
Tym bardziej, że są to realia w znacznej mierze stworzone przez sektor motoryzacyjny, który mocno lobbował półtora roku temu za wprowadzeniem podwyższonego mautu dla ciężarówek – wspomniał niedawno prof. dr Dirk Engelhardt, inny przedstawiciel BGL.
Potencjalne zatrudnienie przez Mercedes-Benz wschodnioeuropejskich przewoźników, a do tego doprowadzić może, zdaniem niemieckich przedsiębiorców, ostatnie żądanie giganta, Dirk Engelhardt nazwał „niegodnym niemieckiej marki premium jaką jest Mercedes-Benz”.