W kwietniu br. w Parlamencie Europejskim zostały przegłosowane nowe przepisy w sprawie przewoźników drogowych, określone jako ,,Pakiet Mobilności”. Celem przepisów jest regulacja międzynarodowego transportu drogowego na terenie krajów Wspólnoty.
Niestety, zawarte w projekcie przyjętym przez PE zapisy są bardzo niekorzystne dla przewoźników z Europy Środkowo – Wschodniej. Regulacjom przyjrzał się Polski Instytut Transportu Drogowego (PITD), który na początku października wydał raport ,,Transport i logistyka, jako strategiczna branża dla polskiej gospodarki”.
-Przegłosowany zbiór przepisów wywołał duże kontrowersje i mocno podzielił europosłów – czytamy w raporcie. Pakiet Mobilności ma być teraz przedmiotem konsultacji między Komisją Europejską, Parlamentem i Radą UE (24 września Komisja ds. Transportu i Turystyki TRAN Parlamentu Europejskiego przegłosowała mandat do dalszego procedowania w ramach tzw. Trilogu) – planowane są zmiany w wielu istotnych obszarach sektora transportu: zasady delegowania kierowców, czasu jazdy, przerw i odpoczynków. Zmiany dotyczą dostępu do zawodu, ale i rynku przewoźnika drogowego. Konieczność posiadania siedziby w państwie, w którym wykonuje usługi transportowe to jedno z ważniejszych obostrzeń. Ograniczenie będzie dotyczyć także kabotażu (przewozów w innym kraju UE po dostawie transgranicznej) – skrócenie czasu jego wykonywania do 3 dni.
– To są znaczące ograniczenia dotyczące swobody przepływu i świadczenia usług w Unii Europejskiej. Same ograniczenia kabotażowe, do których przywykliśmy, są też sprzeczne z ideą swobody przedsiębiorczości, a teraz przepisy mają być jeszcze bardziej zaostrzone – by chronić rynki wewnętrzne krajów tak zwanej “starej Unii”. Naszym zdaniem, działania Polski nie powinny sprowadzać się jedynie do zablokowania planowanych zmian, ale również do głoszenia postulatów likwidacji barier, które godzą w jeden z podstawowych filarów, na których Unia Europejska została zbudowana, mówiący o swobodnym przepływie pracowników i usług. Ważne, abyśmy głośno nazywali rzeczy po imieniu. Proponowane przepisy to koniec wolności dla przedsiębiorczości w Europie – mówi Marcin Wolak, prezes PITD.
Co jeszcze przyniesie Pakiet Mobilności
Jedna z najważniejszych, przegłosowanych zmian, dotyczy obowiązywania zagranicznej płacy minimalnej dla kierowców (który w przypadku operacji między krajami trzecimi tzw.cross-trade, będzie obowiązywał od pierwszego dnia wykonywania transportu). Kolejnym przepisem, który poważnie komplikuje działalność przewoźników międzynarodowych na terenie UE jest zakaz spędzania przez kierowcę 45-godzinnego odpoczynku w kabinie. Jak czytamy w raporcie ,,egzekwują go od kilku lat niektóre państwa starej UE. Jako pierwsi, w 2014 r. zakaz wprowadzili Belgowie, potem podobne ograniczenia wprowadzone zostały we Francji, Niemczech, Holandii, Włoszech, a na początku 2019 r. – w Hiszpanii”. – Przy okazji warto przypomnieć, że dla wielu kierowców poważnym problemem jest brak wystarczającej liczby parkingów przy europejskich drogach. To wymóg, który często jest zwyczajnie niewykonalny. W Niemczech, które są jednym największych krajów tranzytowych w UE, brakuje ok. 50 tys. miejsc parkingowych. Tymczasem z szacunków ekspertów zajmujących się transportem wynika, że codziennie odpoczynki odbywa tam ok. 120 tys. kierowców – zaznacza prezes PITD.
Opłakane skutki dla środowiska
Wolak ostrzega, że skutki wejścia w życie Pakietu Mobilności będą też negatywne dla środowiska. Wynika to chociażby z konieczności powrotu ciężarówki do kraju pochodzenia po wykonanej operacji kabotażowej. – W przepisach znalazł się zapis o obowiązku regularnego powrotu pojazdu do kraju siedziby, jak również wprowadzenie ograniczeń w wykonywaniu usług kabotażowych i przewozów, które polegają na wielokrotnym załadowaniu i rozładowaniu samochodu. Z wyliczeń ITS wynika, że spowoduje to konieczność spalenia dodatkowo 200 tys. ton paliwa rocznie na puste przebiegi, co przełoży się na wzrost emisji CO2 o około 635 tys. ton rocznie – zaznacza prezes PITD, dodając, że należy mówić głośno o hipokryzji polityków europejskich, którzy z jednej strony nieustannie mówią o redukcji emisji dwutlenku węgla, a jednocześnie forsują przepisy, które będą mieć opłakane skutki dla środowiska.