Z opracowania Jerzego Janczewskiego z Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi wynika, że do 2025 r. globalny przychód z ekonomii współdzielenia (ang. sharing economy) ma przynieść, w pięciu kluczowych obszarach (usługi finansowe, transport, hotelarstwo i turystyka oraz obsada etatów), aż 335 mld dolarów.
Jak duży kawałek z tego tortu przypadnie transportowi towarów? Czas pokaże. Eksperci przekonują jednak, że jest to jeden z głównych trendów, którymi należy się interesować. – Podejmowane są pierwsze próby tworzenia otwartych łańcuchów dostaw, w których nieustannie wymieniane są dane z klientami, co prowadzi do optymalizacji biznesu – przekonuje Halina Brdulak, dr hab. profesor nadzwyczajny Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Taka optymalizacja oznacza zmniejszenie kosztów o 20, a nawet o 30 proc. Jak widać, gra jest warta świeczki.
Idea sharing economy nie jest nowa. Już w latach 70. ubiegłego wieku amerykańscy badacze pisali o ekonomii współdzielenia, skupiając się na dzieleniu dóbr z innymi użytkownikami. Dziś współdzielenie staje się jednym z ważniejszych trendów w gospodarce i wydaje się, że obejmować może niemalże wszystko. Umożliwia m.in. korzystanie przez wiele różnych osób z samochodów i mieszkań, wymianę używanych torebek, zabawek, a nawet wolnego czasu.
– Szacuje się, że na całym świecie nawet 5 proc. rynku opiera się na sharing economy. Chcemy i musimy się dzielić, co w dużej mierze wynika z trendów na rynku: dużego popytu na określone towary i usługi, konieczności stawiania na efektywność działań biznesowych, oszczędności, ekologii… – przekonuje prof. dr hab. Marian Noga, ekonomista z Wyższej Szkoły Bankowej we Wrocławiu.
Skąd boom na SHARING ECONOMY?
To efekt „kolizji megatrendów”, których obecność należy brać pod uwagę, niezależnie od rodzaju biznesu. Zdaniem PwC mowa przede wszystkim o:
1. Przełomie technologicznym
2. Ograniczonym dostępie do zasobów
3. Urbanizacji
4. Zmianach demograficznych i społecznych
Żeby zobaczyć potencjał tkwiący w tych megatrendach, wystarczy przyjrzeć się danym. Dostęp do internetu ma dziś prawie 4,4 mld osób na całym świecie, a do urządzeń mobilnych – ponad 5 mld – wynika z najnowszego zestawienia Global Digital Report 2019. Już w 2011 r. szacowano, że “do 2020 r. na świecie będzie 7 razy więcej połączonych urządzeń niż ludzi”.
To nie wszystko. PwC, odnosząc się głównie do samochodów osobowych, podaje, że „przeciętnie samochód efektywnie wykorzystywany jest zaledwie przez godzinę dziennie”. Dane dotyczące ciężarówek są równie wymowne. W zależności od badań (chińskich, amerykańskich) – od 25 do nawet 40 proc. pojazdów jest używanych nieefektywnie (z uwagi na niedostateczne lub wręcz zerowe wypełnienie przestrzeni ładunkowej).
Zmiany w biznesie są również podyktowane zmianami społecznymi, tj. aktywnym wchodzeniem do firm (również na stanowiska managerskie) pokolenia tzw. millenialsów, dla którego codziennością jest korzystanie z nowoczesnych technologii i systemów peer-to-peer (sieć równorzędnych zależności, opierająca się na komunikacji wszystkich ze wszystkimi) czy trendy ekologiczne (zamykanie centrów miast dla diesli, ograniczanie emisji CO2)
– Cały dowcip polega jednak na tym, że sharing economy opiera się na zaufaniu. A z nim bywa różnie – komentuje prof. Marian Noga.
Rzeczywiście. 46 proc. z nas (Polaków w wieku od 16 lat wzwyż) nie ufa nieznajomym. Dużo lepiej jest, co zrozumiałe, z krewnymi lub, co istotne z biznesowego punktu widzenia, ze współpracownikami. Tym pierwszym ufa 98 proc. z nas, tym drugim – 82 proc. – wynika z danych GUS-u za 2018 r. By obraz był pełniejszy, warto przyjrzeć się zaufaniu do konkretnych instytucji branżowych. Jak wynika z globalnego rankingu Edelman Trust Barometer 2019, branża TSL i inne blisko z nią związane, mają się czym chwalić – branży transportowej ufa aż 68 proc. ankietowanych, handlowej – 69 proc., a automotive – 70 proc. Tym ostatnim, w ciągu roku, wskaźniki wzrosły odpowiednio o 2 i 7 pkt. procentowych, zaś w przypadku transportu utrzymały się na identycznym poziomie.
Efektywność przede wszystkim
– Dzielenie się danymi dotyczącymi przedsiębiorstwa nie oznacza odkrywania wszystkich kart. Może natomiast spowodować, że firma zyska dużo więcej, niż kiedy zamyka się na świat zewnętrzny – zapewnia dr hab. Halina Brdulak.
– Sharing economy wydaje się kluczowe właśnie w przypadku transportu, segmentu, który na pewno jest ważnym działem gospodarki narodowej. Na pewno tworzy PKB, a więc i dobrobyt. Równocześnie jednak jest uzależniony od produkcji i handlu. W związku z czym nie można z niego tworzyć determinanty wzrostu, wręcz przeciwnie – mówi prof. Marian Noga, dodając, że wiele wskazuje na to, iż lepiej byłoby zmniejszać liczbę przewozów, choćby zauważając jeden z większych problemów dotyczących branży – w tym samym czasie jeden przewoźnik jedzie na pusto, inny ma tyle ładunków, że brak mu aut. Dla obu taka sytuacja jest nieopłacalna. W związku z czym warto pamiętać, że rozwijanie transportu jest niezbędne, trzeba to jednak robić w sposób efektywny.
Prof. Noga zaznacza, że warto pomyśleć nad narzędziami, które pokazywałyby pełny obraz rynku ładunków i dopuścić do tego, by możliwe było dzielenie przestrzeni magazynowych, towarów oraz samochodów. – Na tym właśnie polega ekonomia dostępu – dodaje.
Łamią sobie nad tym głowy
Potrzeba rodzi rozwiązania. Widać to na przykładzie chociażby ograniczonej przestrzeni służącej do przechowywania towarów. A z tym zaczyna się mierzyć praktycznie każdy. Znamienny może być przykład amerykańskich startupów MakeSpace i Omni, które pomagają drobnym przedsiębiorcom, a nawet osobom prywatnym, w wyszukiwaniu czasowych przestrzeni magazynowych w miastach. Koncept, który nazywa się dyskretnym magazynowaniem miejskim, polega w dużym uproszczeniu na tym, że właściciele domów, biur, garaży, schowków lub piwnic, mogą się dzielić wolną, niewykorzystywaną przestrzenią z tymi, którzy potrzebują jej na przechowanie dobytku.
Wymaga tego bezlitosny trend gwałtownego zagęszczania się miast. Szacuje się, że do 2050 r. nawet ponad 66 proc. populacji na świecie będzie żyło właśnie w aglomeracjach – czytamy w raporcie “Sharing Economy Logistics – Rethinking Logistics with access over ownership”.
Trzeba jednak pamiętać, że problem z dużą liczbą ładunków z jednej, a pustymi, niewykorzystywanymi przestrzeniami z drugiej strony, nie omija branży TSL. Wręcz przeciwnie – staje się wyzwaniem, nad którym głowią się giganci. Niezbędne wydaje się tworzenie aplikacji i platform, umożliwiających nawiązywanie kontaktów między dwoma skrajnymi biegunami problemu z przestrzenią ładunkową.
Jedną z takich właśnie platform jest DHL Spaces, za pomocą której można wyszukiwać wolną przestrzeń magazynową, sprawdzając jej lokalizację, wielkość, a nawet rezerwując ją z wyprzedzeniem. Podobnie działa amerykański startup Flexe, który gromadzi dane na temat niewykorzystanej i dostępnej dla firm zewnętrznych przestrzeni magazynowej (szacuje się, że skupia ponad 370 magazynów). Na bliższym podwórku, bo na terenie Unii Europejskiej, działa z kolei Wareh.com, w którego bazie znajduje się blisko 6 tys. zweryfikowanych i bezpiecznych magazynów z 26 krajów, który wyróżnia się tym, że transakcje zawierane są podobnie jak na popularnych serwisach rezerwacyjnych z noclegami.
Problem pustych ciężarówek
Podobnie wymagający jest problem niewykorzystywanej przestrzeni ładunkowej w ciężarówkach. Dane mówią same za siebie. – Jeden na cztery pojazdy w Stanach Zjednoczonych i w Europie jeździ bez ładunku lub jest załadowany tylko w 50 proc. – wynika z raportu “Sharing Economy Logistics”.
I znów – firmy budują platformy, które umożliwiają połączenie załadowców, posiadających towar, z przewoźnikami, którzy np. nie chcą wracać „na pusto” z rejonu, gdzie trudno znaleźć ładunek powrotny. W ten sposób działają m.in. platformy: Saloodo!, Convoy oraz Huochebang. Tego rodzaju połączenia między różnymi uczestnikami łańcucha dostaw, nawet takimi, którzy wcześniej nie współpracowali ze sobą, umożliwia również aplikacja TfF (Trans for Forwarders), czyli narzędzie automatyzujące całe zarządzanie transportem – od pozyskania frachtu po znalezienie przewoźnika. Jeszcze inne możliwości daje Metrix, czyli narzędzie pokazujące między innymi mapę ładunków w całej Europie.
Kilkadziesiąt palet zamiast jednej
Ekonomia współdzielenia, zdaniem praktyków, to również ścisłe współdziałanie z podwykonawcami tam, gdzie własne moce przedsiębiorstwa nie wystarczają, a na podzlecaniu można zyskać zarówno na cenie, jak i jakości.
– W gruncie rzeczy ekonomia współdzielenia jest bardzo mocno zakorzeniona w transporcie, chociażby w taki sposób, że większość firm logistycznych nie ma własnych samochodów, ale działa w oparciu o kontrakty z podwykonawcami – komentuje Marek Pluciak, solutions design manager w firmie Raben. Firma Raben, jako największy operator logistyczny, ma również podpisane umowy ze stałymi podwykonawcami – to europejski model współpracy operatorów logistycznych w zakresie transportu. Przy przesyłkach kurierskich współpracują natomiast z firmami, które specjalizują się właśnie w tym zakresie.
– Efektywność kosztową transportu budujemy poprzez konsolidację kilku przesyłek od różnych klientów, dostarczanych do jednego odbiorcy – dodaje Marek Pluciak. To tylko jeden z przykładów. Firma wielokrotnie, w przypadku transportu drobnicowego, łączy wiele różnych przesyłek różnych klientów w ramach jednego transportu, dzięki czemu oszczędza np. na liczbie kursów. Oszczędza także klient, bo jak wiadomo, obsługa jednej palety dla jednego kontrahenta jest dużo droższa, niż kiedy połączy się ją z kilkudziesięcioma innymi.
Otwarcie na nowych
Skoro jesteśmy przy cenach, warto uświadomić sobie obecność kolejnego trendu, ściśle związanego z sharing economy – instant pricing. – To trend, który rozwinął się m.in. dzięki Internetowi Rzeczy i Usług. Stopniowo okazuje się, że właściwie wszystko da się wycenić natychmiastowo, bez dużego nakładu pracy. Kluczowe jest jednak jedno – możliwie kompleksowe i szeroko wymieniane dane między przedsiębiorstwami – tłumaczy prof. Marian Noga.
– Business intelligence, elektroniczne wspomaganie biznesu i podejmowania decyzji, to przyszłość. Osoby zarządzające transportem w firmie muszą posiadać możliwie kompleksowe systemy, które będą zestawiały dane i sugerowały najlepsze rozwiązania – dodaje.
– Żeby to wszystko funkcjonowało, konieczne jest jednak posiadanie przez firmę dostępu do danych dotyczących całego otoczenia gospodarczego, możliwie wielu informacji od innych firm z branży, algorytmów, które będą te dane analizować i zestawiać oraz zespołu, zbudowanego m.in. z socjologów, który będzie potrafił śledzić wyniki i związane z nimi zachowania klientów. Nie tylko bazując na przeszłości, ale również potrafiąc przewidywać trendy – wtóruje dr hab. Halina Brdulak.
O konieczności rozwijania tego typu rozwiązań mówią przedstawiciele branży. – W dystrybucji krajowej pojedyncze wyceny nie są tak popularne jak w dystrybucji międzynarodowej, a i rynek nie sygnalizuje obecnie potrzeb tego typu. Z kolei dystrybucja międzynarodowa ma silne potrzeby szybkich wycen „spotowych” (błyskawiczne wyceny, jednorazowe oferty) i dlatego w tym produkcie dysponujemy odpowiednimi narzędziami, które pozwalają wyjść naprzeciw naszym klientom – potwierdza Marek Pluciak.
Powyższy tekst pochodzi z raportu „Rewolucja Technologiczna. Kierunki rozwoju branży TSL.”