Z badań Gemius Polska wynika, że liczba osób kupujących online w naszym kraju stale rośnie i stanowiła w 2021 roku 77% internautów. Pandemia zdeterminowała też rozwój sektora q-commerce, który oferuje szybką sprzedaż, wraz z błyskawiczną dostawą zakupów, nawet w czasie 10-15 minut od złożonego zamówienia. Jak to jest możliwe? W czym tkwi sekret takiego handlu i jakie są jego perspektywy rozwojowe w Polsce?
Czas to pieniądz
Styl życia w wysokim stopniu determinuje postawy ekonomiczne człowieka. Długie godziny spędzone w pracy, czy chęć ciekawszego spożytkowania wolnych chwil, powoduje, że coraz więcej osób nie ma zwyczajnie czasu na zakupy. Efekt spotęgowała pandemia, która wielu odizolowała w domach na kwarantannie, a u innych osób skutkowała świadomym ograniczeniem kontaktów społecznych, w trosce o własne zdrowie. Biznes nie czekał zbyt długo i szybko dostosował się do potrzeb współczesnych konsumentów.
30% e-konsumentów kupuje w sieci więcej produktów, a 33% robi zakupy przez internet częściej. Dla 13% badanych online stał się kanałem pierwszego wyboru przy poszukiwaniu różnych produktów, oferując szereg platform zakupowych z błyskawiczną dostawą pod drzwi klienta.
podaje Gemius Polska, w artykule: „77% internautów kupuje online„
Tak wybił się też stosunkowo młody segment q-commerce, pochodzący od angielskiego zwrotu quick – szybki, oferujący sprzedaż produktów, poprzez ich wybór w aplikacji, wraz z błyskawiczną dostawą pod drzwi klienta.
Filarem q-commerce jest szybkość dostawy
Mirek Gral, vice Prezes i partner w Last Mile Experts wskazuje, że istnieją dwa modele rynkowe q-commerce.
Pierwszy oparty jest o dokonywanie przez usługodawcę, w imieniu konsumenta, zakupów w sklepach stacjonarnych i późniejszy dowóz produktów do jego domu. Drugi polega na wcześniejszym zaopatrywaniu sieci magazynów, tzw. dark stores, w popularne produkty, aby mieć towar pod ręką i przyśpieszyć procedurę wysłania go do klienta. Istotne jest tutaj słowo klucz: Q, jak quick, czyli szybki handel. Operacja dostawy musi się zamknąć w czasie między 10-30 minut, po których zakupy powinny się znaleźć pod drzwiami zamawiającego. W innym przypadku konsument wybierze konkurencję lub sklep stacjonarny.
wyjaśnia Mirek Gral
W czym zatem tkwi źródło sukcesu? Wpierw klient, klikając w aplikacji tworzy i zatwierdza swój koszyk produktów. Dalej zamówienie zostaje skompletowane w dark stores i wydane bezpośrednio oczekującemu kurierowi. Rozpoczyna się etap dostawy.
Wąskie gardło systemu tkwi w samym czasie dostawy. Kurier powinien dostarczyć zakupy w czasie ok. 3-5 minut od chwili wydania ich z magazynu, aby cały proces zakupowy był pozytywnie oceniony przez klienta.
podkreśla Mirek Gral
Trend przyjął się w aglomeracjach
Duże nasycenie mieszkańców na kilometr kwadratowy w centrach miast, ułatwia dotarcie do większej liczby klientów w krótszym czasie. Kluczowym argumentem na rzecz aglomeracji jest dostępność do sieci magazynów typu dark stores, położonych relatywnie blisko od skupisk konsumentów. Przy takiej gęstości zaludnienia skraca się dystans pomiędzy magazynami a konsumentem. Jest to niewątpliwie istotnym elementem dla obsługi szybkich dostaw i korzystniej wpływa na rozwój tej branży.
W mniejszych miejscowościach, czy na obszarach wiejskich, pokonywane dystanse są z reguły większe, co determinuje posiadanie samochodu przez większość ludności. Wymusza to na mieszkańcach mobilność, częstsze podróże do miejsc aktywności społecznej, a przy okazji niejako po drodze, robienie zakupów na zapas w sklepach. Z punktu widzenia operatora quick commerce, obsługiwanie mniej zaludnionych obszarów nie będzie ekonomicznie zasadne, ze względu na większe odległości i mniejszą grupę klientów zainteresowanych tego typu usługami. W zakorkowanych aglomeracjach ruch samochodowy jest coraz bardziej utrudniony. Co więcej, ograniczona ilość miejsc parkingowych oraz wysokie koszty utrzymania pojazdu, powodują, rezygnację z posiadania auta, mieszkając w mieście. I właśnie część wiernej klienteli usług quick commerce wywodzi się z tej grupy.
dodaje Mirek Gral
Co kupujemy przez platformy q-commerce?
W przypadku większych zakupów raczej są one planowane wcześniej, nawet wybierając dogodny sklep stacjonarny pod kątem dojazdu, czy promocji. Natomiast w handlu internetowym cały czas w Polsce króluje model next day delivery, oferowany przez większość sklepów w sieci. Segment q-commerce na najbardziej podatny grunt natrafił w obrocie produktami spożywczymi, czy artykułami pierwszej potrzeby, których niespodziewany brak może zaskoczyć. Często taka osoba nie ma czasu wyjść do stacjonarnego punktu. Sięga zatem po smartfon, wiedząc, że za kilka minut uzupełni braki.
Podstawowy koszyk zakupowy składa się zazwyczaj z 7 do 9 artykułów. Jednym z popularnych towarów pierwszej potrzeby są pieluchy. Coś niezbędnego, a rodzic często nie może wyjść z domu, opiekując się małym dzieckiem. Produkty z branży fashion, czy małe AGD, raczej niezbyt pasują do q-commercowego modelu biznesowego. Są jednak na rynku firmy, które obsługują także i ten obszar handlu. Jednak czas pokaże, czy branża się i w tym segmencie rozwinie czy będzie to produkt niszowy.
zaznacza Mirek Gral
Najszybszy transport w q-commerce to obecnie jednoślady
W gęsto zaludnionych aglomeracjach sprawdzają się lekkie pojazdy jednośladowe, które dzięki zagęszczaniu się sieci dróg rowerowych, unikają korków. Dodatkowo nie tracą cennego czasu na znalezienie miejsca parkingowego. Kurierzy poruszają się rowerami, rowerami elektrycznymi, czy choćby hulajnogami elektrycznymi.
Zaletą jednośladów jest niski koszt zakupu i eksploatacji. Większe pojazdy kołowe, jak busy lub ciężarówki, niezbyt sprawdzają się w modelu q-commerce. Ekstremalnie krótki czas dostawy utrudnia łączenie zamówień, a tym samym wypracowanie zoptymalizowanego łańcucha dostaw. Powoduje to, że kurier/dostawca nie musi przewozić wielu ciężkich ładunków. Ciekawym rozwiązaniem wspierającym kurierów mogą okazać się rowery cargo, o udźwigu ładunków o masie 100 kg lub większej. Perspektywiczne jest też wykorzystanie na szerszą skalę pojazdów autonomicznych, czy dronów. Na razie, na bardziej masowe zastosowanie takich rozwiązań zapewne przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać.
uzupełnia Mirek Gral
Co dalej z branżą q-commerce w Polsce?
Mirek Gral wskazuje, że segment jest w Polsce stosunkowo nowy i rozdrobniony. Wchodzimy w etap walki o budowę i podział rynku. Rywalizują zarówno duże, jak i małe podmioty.
Na ten moment trudno przewidzieć, czy stanie się solidnym elementem logistyki, czy też będzie usługą o bardzo ograniczonym zasięgu i wolumenie. Na zachodzie Europy i w USA branża się konsoliduje, zarówno w transporcie, firmach kurierskich, jak i handlu internetowym. U nas też obserwujemy podobny trend, więc spodziewam się, że podobnie będzie w przypadku operatorów quick commerce.
zaznacza ekspert
Występują też różne podejścia biznesowe, w kontekście rozliczania usługi transportowej, będącej jedną ze składowych ostatecznej ceny produktu, wystawionego na aplikacji. Często koszty dowozu zawarte są bezpośrednio w cenie produktu. Niektóre sklepy, rozdzielają to, ale oferują dowóz za darmo, po przekroczeniu odpowiedniej wartości koszyka. Inny czynnik stanowi wielkość oferty sklepu a techniczna możliwość posiadania rozbudowanej oferty towarów na „wyciągnięcie ręki” w magazynie.
Zmniejszenie asortymentu ma swoje wady i zalety. Z jednej strony ułatwia zarządzanie dark storem, ale może powodować konieczność oferowania klientowi zamienników, co skutkuje dodatkowymi rozmowami i przedłużeniem czasu realizacji całego zamówienia lub wręcz wydaniem niekompletnego zamówienia, co zdecydowanie obniża zadowolenie klienta.
reasumuje Mirek Gral
Jak będzie się rozwijał szybki handel internetowy? Współczesny styl życia, dynamiczny rozwój aplikacji i usług kurierskich sprzyjają mu na starcie. Co będziemy w taki sposób najchętniej kupowali, pokażą najbliższe miesiące.