Wojna handlowa z USA tuż tuż. Czego bać się może sektor automotive?
...
Artykuł
Polecane
24.07.2025

Wojna handlowa z USA tuż tuż. Czego bać się może sektor automotive?

Dorota Ziemkowska-Owsiany
dziennikarka, ekspert PITD
- Globalnie ceny samochodów najprawdopodobniej pójdą w górę - przestrzega Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego.

Branżę automotive czekają trudne czasy. Już teraz obowiązują amerykańskie cła w wysokości 25 proc. na samochody z Unii Europejskiej. Donald Trump zapowiedział jednak kilka dni temu, że od 1 sierpnia br., import z UE zostanie objęty 30-procentowymi taryfami. Miałyby one dotyczyć również branży motoryzacyjnej. 

Tymczasem Unia Europejska rozważa wprowadzenie ceł odwetowych którymi, zgodnie z doniesieniami mediów, miałyby zostać objęte m.in. motocykle oraz samochody produkowane w Stanach Zjednoczonych. 

“Producenci samochodów to jedna z branż najmocniej narażonych na skutki eskalacji taryf. W odróżnieniu od innych sektorów, nie otrzymali oni dotąd żadnych sygnałów o możliwości wyłączenia ich z nowych ceł” - wskazuje Instytut Badań Rynku Motoryzacyjnego SAMAR. 

Tymczasem cła to nie tylko problem producentów, to czynnik prowadzący do zakłóceń globalnych łańcuchów dostaw. 

“Wprowadzenie ceł na towary importowane zwiększa koszty dla przedsiębiorstw, które polegają na zagranicznych dostawcach. W rezultacie firmy często zostają zmuszone do podwyższenia cen swoich produktów licząc się ze spodziewanym spadkiem popytu. Dodatkowo, taryfy celne wpływają na możliwą decyzję danego przedsiębiorstwa dotyczącą zmiany dostawców lub lokalizacji produkcji. To wiąże się z dodatkowymi kosztami i czasem potrzebnym na przystosowanie się do nowych warunków. Zakłócenia w łańcuchu dostaw mogą również prowadzić do opóźnień w dostawach, co negatywnie wpływa na terminowość realizacji zamówień i może zaszkodzić reputacji firmy” - komentuje EY. 

Zdaniem Jakuba Farysia, prezesa Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego, ewentualna wojna celna odbije się na wszystkich konsumentach, również tych w Stanach. 

- Globalnie ceny samochodów najprawdopodobniej pójdą w górę. Jest pewne, że producenci będą chcieli odbić sobie straty spowodowane podniesieniem lub wprowadzeniem nowych taryf - zapewnia. 

- Co więcej, wszelkie tego typu zawirowania i perturbacje na rynku prowadzą do osłabienia zaufania w relacjach handlowych. To, co budowane było latami, można błyskawicznie zepsuć - kwituje. 

Ile aut z Europy trafia do Stanów Zjednoczonych?

A relacje handlowe na linii Unia Europejska - Stany Zjednoczone w branży automotive są bardzo bliskie. 

W sumie Unia Europejska eksportuje pojazdy (samochody, busy, ciężarówki i vany) o wartości 179,2 mld euro, z czego za 22 proc. odpowiadają Stany Zjednoczone. W przypadku importu - USA reprezentują 9 proc. (z 84,4 mld euro całkowitego importu pojazdów przez UE). W ujęciu ilościowym udział Stanów Zjednoczonych jest nieco mniejszy - wynika z danych ACEA. Sięgnął on w ubiegłym roku odpowiednio 15 i 4 proc. 

- Do Stanów Zjednoczonych wysyłane są z Europy przede wszystkim samochody osobowe. Dostawczych niewielkie ilości. Wszystko zależy też, o jakim kraju mówimy - z Polski na przykład praktycznie nie eksportuje się gotowych pojazdów, a części i podzespoły, które wykorzystywane są potem w produkcji np. w Niemczech, Czechach lub na Słowacji - opisuje Jakub Faryś.

Najwięksi europejscy producenci samochodów, 2024 r.

krajprodukcja w 2024 r.zmiana % r/r
Germany3,942,396-0.4
Spain1,872,9880,7
Czechia1,446,8553,5
Slovakia993,75-7.6
France849,437-12.4
Italy309,336-43.4
Hungary435,541-14.4
Romania473,11-6.5
Belgium197,624-31.2
Sweden270,807-5.1

źródło: ACEA

Najwięksi importerzy i eksporterzy

W przypadku samochodów osobowych i pojazdów silnikowych przeznaczonych zasadniczo do przewozu osób (CN 8703), będących, jak wynika z słów prezesa PZPM, bardzo istotną częścią eksportu branży automotive, w ubiegłym roku do Stanów Zjednoczonych trafił europejski eksport o wartości niemal 39 mld euro - wynika już z danych opublikowanych przez Eurostat, które nieznacznie różnią się od tych podawanych przez ACEA. 

Tylko nieco mniejszy był eksport do Wielkiej Brytanii (34,3 mld euro), będące na trzeciej pozycji Chiny przyjmują już daleko mniej aut (o wartości 14,5 mld euro). 

One za to są największym dostawcą tych pojazdów do Wspólnoty Europejskiej (o wartości 12,7 mld euro w ubiegłym roku). Na kolejnych miejscach znajdują się Japonia (12,3 mld euro) i Wielka Brytania (11 mld euro). Stany Zjednoczone uplasowały się na pozycji piątej (8,4 mld euro) - wynika z danych Eurostatu. 

Pokazuje to, iż wojna celna dużo mocniej może uderzyć w europejskich producentów niż ich amerykańskich odpowiedników.

Ile europejskie firmy produkują aut w Stanach?

Przepływ gotowych aut (i części, których import do Stanów Zjednoczonych również poddany jest fluktuacji - z Niemiec w 2024 r. spadł o 8 proc. r/r, z Hiszpanii o 35 proc., z kolei na przykład z Polski wzrósł o 7,6 proc., a z Niderlandów o 24 proc. - wynika z danych United States Department of Commerce) to jednak nie wszystko.

Firmy z siedzibą w Europie nie tylko eksportują do Stanów Zjednoczonych, ale również mają tam swoje zakłady produkcyjne. Jak wskazuje ACEA, powstaje tam blisko 830 tys. aut rocznie. To mniej więcej tyle, ile w 2024 r. samochodów osobowych wyprodukowała Francja, będąca piątym największym europejskim producentem tej kategorii pojazdów (za Niemcami, Hiszpanią, Czechami i Słowacją). 

Europejscy producenci eksportują od 50 do 60% pojazdów, które produkują w USA, wnosząc znaczący pozytywny wkład w bilans handlowy tego kraju” - podkreśla ACEA.

Szacuje również, że firmy te zatrudniają nawet ponad 45 tys. osób. 

Czy bać się ucieczki producentów do Stanów?

Po wprowadzeniu ceł przez Donalda Trumpa, media donosiły o producentach europejskich, którzy zmuszeni będą do przenosin produkcji do Stanów Zjednoczonych, by uniknąć negatywnych skutków decyzji dla ich biznesów. Przykładem miało być m.in. Porsche. Jakub Faryś studzi jednak emocje.

 - Tego rodzaju decyzja wiąże się z kilkoma podstawowymi problemami. Po pierwsze, Stany Zjednoczone borykają się obecnie z brakiem pracowników. Po drugie, przeniesienie produkcji czy zakładu montażu oznacza konieczność zbudowania od podstaw łańcuchów dostaw i sieci dostawców. Dochodzi do tego czas budowy, zdobycia pozwoleń, itp. Generalnie od momentu podjęcia decyzji o relokacji do wyjazdu z zakładu pierwszego samochodu może minąć nawet kilka lat - zastrzega prezes PZPM. 

 A to oznacza, że zakład mógłby zacząć funkcjonować nawet… po zakończeniu kadencji Donalda Trumpa.

- Pojawia się pytanie, czy jego następca będzie kontynuował prowadzenie polityki, jaką obserwujemy obecnie. Myśląc o otwarciu zakładu mówimy o potężnych kosztach, rzędu 7-10 mld dolarów, nic więc dziwnego, że decyzje w tej sprawie nie podejmuje się ad hoc  - kwituje Jakub Faryś. 

Fot. Pixabay/themotion/licencja na treść Pixabay

Skontaktuj się z autorem

Dorota Ziemkowska-Owsiany
Dorota Ziemkowska-Owsiany
dziennikarka, ekspert PITD
Udostępnij: