Przewoźnicy zmuszeni do redukcji floty? Sprawdzamy dane
...
Artykuł
2025-02-10

Przewoźnicy zmuszeni do redukcji floty? Sprawdzamy dane

Dorota Ziemkowska-Owsiany
dziennikarz, ekspert PITD
– Chęć pozbycia się części pojazdów jest niewątpliwie faktem. Natomiast ktoś takie ciężarówki od przewoźników musi kupić. A z tym może być problem, bo zmniejszenie pracy przewozowej liczonej w tonokilometrach obserwujemy w całej Europie – zauważa Maciej Wroński, prezes związku Transport i Logistyka Polska. Czy więc w 2024 r. rzeczywiście nastąpiła redukcja floty przez polskich przewoźników?

Spływające w ostatnim czasie dane dotyczące transportu w Europie nie są najweselsze. W Niemczech chociażby w ubiegłym roku praca przewozowa nie wzrosła, zaś wolumeny w transporcie drogowym towarów spadły już trzeci rok z rzędu – wynika z raportu firmy konsultingowej Intraplan Consult i BALM-u, opisanego przez Trans.info.

Również polski sektor transportowy nie ma powodów do radości. Praca zrealizowana przez polskie firmy transportowe również się zmniejszyła – o 1,4 proc. rok do roku – wynika z analizy danych z 2023 r., zawartej w raporcie “Transport drogowy w Polsce 2024/2025”, przygotowanym przez TLP.

Od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej był to drugi spadek – wcześniej wolumen pracy przewozowej skurczył się tylko w 2018 r.” – kwitują obrazowo autorzy dokumentu.

Przedstawicieli branży nie dziwią więc informacje dotyczące szukania przez przewoźników oszczędności. A takim zabiegiem może być np. redukcja floty.

Gdzie sprzedawać?

– Wielkość floty powinna być dostosowana do wielkości pracy przewozowej, a ponieważ tej ostatniej jest mniej, rozsądek nakazuje redukcję floty, aby ograniczyć koszty stałe, które przewoźnik musi ponosić, nawet jeśli ciężarówka nie rusza z transportem w drogę. Mam tu na myśli np. koszty ubezpieczenia, podatki, konserwację, itp. – opisuje Maciej Wroński, prezes TLP.

Z tym, że “do tanga trzeba dwojga”, a o partnera do transakcji na schłodzonym rynku nie jest łatwo.

– W praktyce pozbycie się pojazdu nie musi być już takie proste, bo ktoś go musi od nas kupić. Tymczasem polscy przewoźnicy stracili najmniej pracy przewozowej w Europie, więc może im być trudno sprzedać ciężarówki na rynku międzynarodowym. Można spróbować na krajowym, bo tego rodzaju przewozy mają się jeszcze w miarę dobrze, natomiast potencjał biznesowy jest na tym rynku daleko mniejszy – kwituje.

Co słychać na platformie sprzedażowej?

Analizując dane z popularnej platformy sprzedażowej nie widać jednak boomu w ofertach ciągników siodłowych. Średnia liczba ogłoszeń w 2024 r. wynosiła 6265 sztuk miesięcznie. To niewiele więcej niż rok wcześniej, gdy było to 6220 sztuk – wynika z danych zebranych przez analityków serwisu OTOMOTO.

Średnia liczba aktywnych ogłoszeń w kategorii ciągniki siodłowe

miesiąc20232024
styczeń40656745
luty44647101
marzec51867288
kwiecień57557004
maj59876697
czerwiec63596465
lipiec68206208
sierpień69065831
wrzesień71115763
październik73435589
listopad75075211
grudzień71455278

Źródło: OTOMOTO

Najczęściej wystawiano na sprzedaż ciągniki marek DAF (w 2024 r. średnia liczba aktywnych ogłoszeń wyniosła 1393 szt, wobec 1429 w 2023 r.), Scania (1292 vs. 1208 szt.) i MAN (1245 vs. 1139 szt.).

Niespecjalnie wzrosła również średnia liczba dni aktywności ogłoszeń w interesującej nas kategorii – z 48 w 2023 r. do 50 w ub.r.

Stoją, nie jeżdżą?

Brak znacznego wzrostu ofert sprzedaży ciężarówek nie musi jednak prowadzić nas do wniosku, że flot nie zredukowano. Nieużywane pojazdy mogą po prostu stać na parkingach – komentuje Maciej Wroński.

Wskazywać na to mogłyby dane dotyczące czasowego wyrejestrowania pojazdów. W 2023 r. procedurą taką objęto 19 870 auta ciężarowe o dmc powyżej 3,5 tony. W 2024 – już o niemal 30 proc. więcej – podaje Ministerstwo Cyfryzacji.

Od miesięcy spada również liczba ciągników samochodowych, zarejestrowanych w Polsce. Analizując 2024 rok tylko w kwietniu liczba rejestracji była większa niż w analogicznym miesiącu 2023 roku, choć nieznacznie – zaledwie o 42 sztuki. Tym niemniej trzeba mieć na uwadze, że spadek liczby rejestracji niekoniecznie musi oznaczać redukcję floty – a raczej brak woli jej rozbudowywania.

Ciągniki samochodowe zarejestrowane w kolejnych miesiącach 2023 i 2024 roku

Styczeń ‘23Luty ‘23Marzec ‘23Kwiecień ‘23Maj ‘23Czerwiec ‘23Lipiec ‘23Sierpień ‘23Wrzesień ‘23Październik ‘23Listopad ‘23Grudzień ‘23 
2 9563 2964 0193 0023 3673 5493 3103 8282 9203 5333 4993 013 
Styczeń ‘24Luty ‘24Marzec ‘24Kwiecień ‘24Maj ‘24Czerwiec ‘24Lipiec ‘24Sierpień ‘24Wrzesień ‘24Październik ‘24Listopad ‘24Grudzień ‘24 
2 8202 9953 4583 0443 0323 3042 2971 8332 5563 2612 5302 288

Źródło danych: CEPiK

Skutki przeinwestowania

– Intuicyjnie, opierając się na rozmowach z przewoźnikami, szacowałbym, że około 30 proc. z nich redukuje flotę, a 10 proc. zwiększa. Wiele zależy od tego, jaki segment rynku obsługuje przedsiębiorca. Najwięcej o redukcji floty mówi się w przypadku firm oferujących przewozy całopojazdowe. Tam myśli się coraz częściej o poleganiu na podwykonawcach. Z drugiej strony wciąż nie brak firm, które planują duże inwestycje związane z rozbudową floty, nierzadko podyktowane chęcią powiększenia taboru o auta ekologiczne – podsumowuje Maciej Wroński.

W jednej z firm zajmującej się spedycją i transportem międzynarodowym, w której doszło do redukcji floty, pracował w ubiegłym roku Kamil Smużyński. Tam ograniczono liczbę pojazdów z blisko 100 do 55. Redukcja floty miała na celu poprawę rentowności oraz dostosowanie skali działalności do aktualnego zapotrzebowania rynku.

– Z rozmów z kolegami z branży wynika, że redukcja flot sięga średnio 20-30% – podaje Kamil Smużyński, obecnie key account manager w HT Trucks & Parts.

Nie wszystkie firmy transportowe dotknął jednak ten problem.

– Największe trudności mają przedsiębiorstwa, które w czasie pandemii Covid-19 przeinwestowały. Wysoki popyt na rynku zaślepił wielu menedżerów, a dziś zmagają się oni z problemami finansowymi – komentuje.

Jego zdaniem do ograniczenia flot w ubiegłym roku przyczyniły się przede wszystkim niskie stawki za fracht, rosnące koszty utrzymania pojazdów (m.in. paliwa, części zamiennych i ubezpieczeń) oraz wydatki na wymianę tachografów, które – mimo wcześniejszych zapowiedzi – nie zostały objęte refundacją państwową. Dodatkowym obciążeniem dla firm transportowych było również zwiększenie opłat drogowych w Europie, a teraz zapowiadane podwyżki w Polsce mogą tylko pogłębić sytuację.

Fot. Pixabay/viewsonic99/licencja na treść