Szóstego stycznia bieżącego roku kierowca Adeconu wjechał na teren Słowenii. Podczas rutynowej kontroli drogowej stwierdzono wadliwe działanie tachografu nowej generacji. Kontrolerzy nie byli w stanie odczytać danych z tego urządzenia. Okazało się, że ich sprzęt nie był przystosowany do obsługi najnowszej technologii. Zauważyli też błąd z kodem 39, który oznacza włączony moduł bluetooth, który nie wykrywa żadnego urządzenia w pobliżu. Według producenta urządzeń, błąd ten nie wpływa na zbiór oraz odczyt danych. Ale i tak. Kierowca otrzymał mandat współdzielony z firmą przewozową w wysokości 54 tys. zł!
- Kontrolująca służba celna najprawdopodobniej nie była wyposażona w urządzenie do odczytu danych z najnowszej generacji tachografów. Dodatkowo na wydruku z tachografu zauważyli, że jest błąd z kodem 39\. Według instrukcji tachografów VDO ten błąd w ogóle nie wpływa na zapis danych i funkcjonowanie urządzenia. Aczkolwiek, skoro kontrolujący zobaczyli, że jest jakiś błąd, którego podejrzewam sami nie rozumieli, to stwierdzili, że tych danych nie ma i nie zapisują się na tachografie. Ukarali nas za 17 dni braku danych - mówi Kamil Linke, fleet manager w firmie Adecon
W czasie kontroli drogowej, pierwszym krokiem kontrolera jest poproszenie o kartę kierowcy oraz przeprowadzenie odczytu danych z tachografu. Kontrolujący porównują informacje z obu źródeł, aby upewnić się co do ich zgodności. Ta procedura ma na celu zweryfikowanie wiarygodności zebranych danych. W przypadku stwierdzenia różnic między danymi z karty a danymi z tachografu, może to sugerować manipulację danymi. Grozi to surowymi konsekwencjami finansowymi dla przewoźnika.
Jednak w tym przypadku nieaktualne urządzenie kontrolerów nie jest w stanie odczytać informacji z nowoczesnego tachografu. Kontrolerzy widzą błąd, wystawiają mandat i proszą o dokumenty pojazdu w celu zarekwirowania do czasu uregulowania mandatu. Jest to zgodne z obowiązującym na Słowenii prawem.
Warto podkreślić, że w tym przypadku mandat nie był taki oczywisty. Kierowca ma przecież możliwość przedstawienia wydruków. Próbował to zrobić. Kontrolerzy powinni przyjąć te wydruki i pozliczać dane oraz porównać je z tymi na karcie. Nie chcieli.
Kierowca zdając sobie sprawę z powagi sytuacji, natychmiast kontaktuje się się z menadżerem floty. Na razie nie udało im się zapobiec mandatowi, ale to istotna część tej historii.
Fleet manager mając “na uchu” kontrolerów poprosił ich o kontakt mailowy, w celu dalszej korespondencji. Mógł też od razu dowiedzieć się o sytuacji i próbować ją zrozumieć.
Może Cię zainteresować: Kary za brak kalibracji tachografu
Dokładniej rzecz ujmując, Adecon miał dane z tachografu w czterech plikach. Wysyłali je z okresów tydzień po tygodniu. Z pierwszego tygodnia grudnia – jeden plik. Z drugiego tygodnia – drugi plik. I tak po kolei. W programie do mierzenia czasu pracy (np. 4Trans) można takie pliki wrzucić, scalić i dostać w formie spójnego podsumowania. Na Słowenii się to po prostu nie udało. Odczytali tylko 9 dni. Stwierdzili, że reszty brakuje. Dlatego ukarali firmę za brakujące im 17 dni. I nie pomogły wydruki od kierowcy. Dlatego flotowiec zaproponował kontrolerom pośrednie rozwiązanie. Przesłał im surowe pliki odczytu czasu pracy, żeby mogli je wgrać i sprawdzić w swojej jednostce.
- Na szczęście kierowca do mnie zadzwonił i dał mi ich do telefonu. Dzięki temu dostałem kontakt i miałem z nimi korespondencję mailową. Miałem więc podkładkę do tego, żeby później wystosować odwołanie od tego mandatu. Dodam, Iż nie chcieli ani wydruków z tachografu, ani wgrywać kolejnych plików. Cała kontrola trwała około czterech godzin! Suma mandatu to też niemałe pieniądze. Mało tego, zatrzymali nam samochód, zabierając nam dowód od auta, a oddali dopiero po opłaceniu połowy tego mandatu. Na telefonie było nerwowo. Dość wyczerpujące doświadczenie - komentuje ekspert
Możemy domniemywać, że celnicy nie mieli złej woli. Trudno jednak w to uwierzyć, gdy nie reagowali na proponowane rozwiązania, a sam system wspiera nieuczciwe praktyki. Kamil Linke podkreśla chociażby absurd tzw. promocji.
- W Słowenii jest 8 dni na odwołanie się od mandatu. Najlepszy myk jest taki, że jeżeli w ciągu ośmiu dni od wykroczenia się nie odwołamy, to następuje tzw. promocja. Polega ona na tym, że służby nie będą egzekwować drugiej połowy mandatu. Jedna część im wystarczy, o ile nie złożymy odwołania. Mam to wszystko zapisane w dokumentach od nich, przetłumaczonych przez przysięgłego tłumacza. Więc to nie są żarty. Wygląda na to, że liczyli na naszą naiwność. Na to, że damy za wygraną i po prostu się nie odwołamy. Oni zarobiliby w ten sposób połowę naszego mandatu, czyli ok. 27 tys. zł. - dodaje fleet manager.
To co kierowca powinien zapamiętać to, żeby przede wszystkim zachować spokój.
Powinien też współpracować z władzami i okazać im wszystkie dokumenty, o które proszą. Podobnie w sytuacji, jeśli wystawią nam mandat i zabierają dokumenty, do czasu jego opłacenia.
W razie przedłużającej się kontroli, kierowca powinien niezwłocznie skontaktować się z przełożonym.
W przypadku wystawiania mandatu za brak danych, należy okazać wydruki z tachografu, oraz wysłać odczyty danych o ile kontrolerzy okażą dobrą wolę i podadzą adres mailowy.
Jednym z najważniejszych punktów jest także przyjazd do serwisu tachografów od razu po odzyskaniu pojazdu. W ten sposób serwis dostarczy nam dokumentacji, która pozwoli się odwołać od mandatu. W tym przypadku, okazało się, że urządzenie było sprawne. Tak jak podkreślał Linke – “błąd interfejsu bluetooth” nie miał wpływu na poprawne działanie tachografu.
Dzięki telefonowi od kierowcy, menedżer floty szybko poznał sytuację i podjął działania.
Przewoźnik powinien natychmiast ustalić przyczynę problemu, aby jak najszybciej podjąć działania. W przypadku mandatów i kar administracyjnych, czas jest kluczowy. Tak jak tutaj, mieli tylko 8 dni.
Nie możemy też zapominać, że nie tylko dyspozytor po drugiej stronie telefonu denerwuje się całą sytuacją. Na miejscu jest przecież kierowca. Nagle dowiaduje się, że kontrola w obcym kraju nie idzie, jak zwykle. W dodatku musi przerwać pracę, nie wróci do miejsca załadunku na czas oraz nie zobaczy bliskich w planowanych terminie. Warto udzielać wtedy wskazówek oraz dawać wsparcie.
Firma szybko znalazła bardzo kompetentną osobę, którą uczyniła pełnomocnikiem. W ten sposób działała znacznie szybciej i mogła w porę zareagować.
- Na szczęście prawnik, który nas obsługiwał w Słowenii był bardzo kompetentny i rozeznany. Kiedy wysłał odwołanie do Ministerstwa Finansów, dostał na początku nieoficjalną odpowiedź, że kontrolujący prawdopodobnie faktycznie się pomylili. Z tego tytułu może nie być potrzeby odwołania sądowego. Na etapie przedprocesowym uznają mandat za nieważny i zwrócą nam środki. Okazało się dokładnie tak jak wspomnieli. Wymagało to jednak od nas solidnego przygotowania dokumentów - mówi Linke.
Tutaj następuje najważniejsza część. Zebranie dowodów w postaci zdjęć, korespondencji i danych z tachografów jest kluczowe dla opisania sytuacji i wykazania naszej racji. Ważnym jest też, aby uzyskać z serwisu informacje, czy nasz tachograf działa prawidłowo. W ten sposób dodajemy cegiełkę dla unieważnienia mandatu.
- Ja przygotowałem merytorykę dlatego, że oprócz tego, że musieliśmy przetłumaczyć te wszystkie dokumenty, odnieść się do całej sytuacji, to jeszcze auto pojechało później na serwis, gdzie stwierdzono, że tachograf działał prawidłowo, a błąd, który się wyświetlał nie miał wpływu na poprawność zapisu danych. I to też musiałem przetłumaczyć na język angielski i później z angielskiego na słoweński przetłumaczył nam ten prawnik - tłumaczy ekspert.
Po znalezieniu korespondenta, przygotowaniu pisma oraz przetłumaczenia go wysyłamy pismo do odpowiedniej instytucji – za pośrednictwem wynajętego prawnika. Jeśli dobrze uargumentowaliśmy sprawę, najpewniej odzyskamy wpłacone środki.
Konieczne może być jeszcze znalezienie odpowiedniego pełnomocnika oraz czas na przygotowanie merytoryki odwoławczej i tłumaczenia. Zaleca się bezpośrednie odwołanie się do instytucji wystawiającej mandat. Jeśli przewoźnik ma rację i w porę zareagował, może odzyskać pieniądze szybko i skutecznie, nawet wraz z kosztem adwokata (Adecon otrzymał również dodatkowy zwrot z Republiki Słoweńskiej 513€ za usługi prawnicze)
- Nie warto nabierać się na nieuczciwe praktyki kontrolerów. W przypadku Słowenii, gdybyśmy nie zareagowali zapłacilibyśmy 27 tys. zł. tak naprawdę za nic. Oczywiście ponieśliśmy koszty związane z prawnikiem oraz tłumaczeniami. Kosztowało nas to też sporo nerwów. Mimo to, nadal uważam, że warto się odwoływać od mandatów, zwłaszcza jeśli ewidentnie się nam one nie należą - kwituje fleet manager z firmy Adecon.
Ostatecznie, Linke podsumowuje tę przygodę jako lekcję na przyszłość, podkreślając znaczenie spokoju, zbierania dowodów, skorzystania z pomocy prawnika i szybkiej reakcji w obliczu niespodziewanych wyzwań. Nawet wobec kontrolerów, którzy mogą próbować wykorzystać naszą naiwność lub nieuwagę.
Związane z tematem: Przekroczenie czasu pracy kierowcy. Jak uniknąć kar?
Źródło grafiki głównej: Canva.com